Nasza kolejna wycieczka, to wyprawa na Rysiankę. Raz już mieliśmy okazję podróżować tą trasą. Dokładnie 01.07.2012r – dzień po trasie na Pilsko w wielkim upale zmagaliśmy się ze szlakami. Zupełnie inaczej odebraliśmy ją teraz. Teraz praktycznie tą samą trasę przeszliśmy bez wyraźnego zmęczenia, a dodatkowo zdążyliśmy odpocząć i zrelaksować się w otoczeniu natury.
Standardowo wstaliśmy dosyć szybko (dzieciaki jak zwykle miały z tym problem). Około 7.30 już jechaliśmy w stronę Wisły. Na początku jazdy, troszkę pokłóciłem się z Krzysiem Hołowczycem, który tego dnia miał ochotę skrócić mi trasę o 2km. Ostatecznie po zmianach parametrów trasy udało się nam znaleźć kompromis. W sobotę rano nie ma dużego ruchu więc bez przeszkód dotarliśmy do Żabnicy Skałka, gdzie zostawiliśmy samochód.
Szlak zielony początkowo prowadzi drogą asfaltową z lekkim wzniesieniem, gdzie jest wiele ładnych domków letniskowych (kiedyś może taki sobie kupimy). Po wejściu do lasu szlak robi się stromy i przez około 40min jest trudniej. Na szczęście, to chyba największa trudność na tej trasie i mając ją za sobą reszta trasy do Hali na Rysiance jest łatwa. Odpoczywaliśmy krótko 2 razy i w porównaniu do trasy z przed dwóch lat (TU) – wszystko wydawało się nam łatwiejsze. Dojście do schroniska zajęło nam niecałe 2.30h. Opanowaliśmy kawałek placu obok schroniska i po posiłku relaksowaliśmy się ponad 2h.
Turystów na około schroniska było sporo. Jedna z dużych zorganizowanych grup zachowywała się bardzo głośno. Po krótkiej chwili wszyscy dookoła wiedzieli, skąd ta grupa przyszła, ile wypili dzień wcześniej, kto jest najsłabszy, kto jest bohaterem, itp. Darli się i zachowywali jakby byli tam sami. Alkohol jest dla ludzi, ale trzeba zachować umiar. Wszystkich wkurza takie zachowanie, ale niestety nic na to nie poradzimy (tzn. może znalazłby się sposób, ale „musiałbym z nimi porozmawiać po swojemu, a potem ich zakopać w lesie” – jak to zwykł mawiać Silnoręki) i dlatego musimy czasami oglądać takie sceny.
Kiedy tak sobie leżałem na karimacie i czytałem książkę na moim czytniku, przyglądałem się dwóm facetom, którzy rozbijali namiot na polu nieopodal schroniska. Zakiełkował we mnie pomysł na wycieczki dłuższe niż jeden dzień. Pomyślałem sobie o odrobinie surwiwalu, który podoba się bardzo chłopakom i mnie oczywiście także. Myślę, że Zosia także chciałaby spróbować nowych wyzwań. Koszt całego sprzętu turystycznego na takie wyprawy nie jest tani, ale zważywszy, że chodzimy po górach, to już troszkę go mamy. Resztę można tanio dokupić i może uda się coś w tym sezonie zorganizować. Zobaczymy.
Dalsza część trasy prowadziła obok schroniska na Hali Lipowskiej, a następnie żółtym szlakiem do Redykalnego Wierchu, skąd czarnym szlakiem udaliśmy się w stronę Hali Boraczej. Nie doszliśmy do schroniska, bo nie odczuwaliśmy takiej potrzeby. Zatrzymaliśmy się za to jakieś 200m wyżej na pięknej i dużej polanie ze wspaniałymi widokami. Podjedliśmy sobie troszkę i znowu zażywaliśmy relaksu na łonie natury. Nasze leniuchowanie trwało ponad godzinkę, po czym pozbieraliśmy się i kontynuowaliśmy zejście czarnym szlakiem do Żabnicy gdzie czekał na nas samochód.
Całość trasy, to około 5,5h marszu (normalnego) nie wliczając przerw na odpoczynek. Pogodę jaką mieliśmy tym razem można określić jako idealną. Lekkie chmurki na niebie, temperatura otoczenia ponad 20 stopni (w słońcu troszkę więcej). Myślę, że także z tego powodu nie odczuliśmy tej trasy tak jak 2 lata temu – Zosia z kolei twierdzi, że jak się przejdzie Krzyżne w Tatrach, to już potem nic nie jest trudne :).
Polecamy bardzo tą trasę.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.